Nauczycieli i osób ich popierających zebranych pod biblioteką było około pięćdziesięciu. Przez megafon zwróciła się do nich Aleksandra Borówka, która powiedziała, że celem zebrania jest rozmowa o przyszłości polskiej szkoły i dzieci. Już po jej pierwszych słowach, ze strony liczącej ok. 10 osób grupy obrońców reformy, rozległy sie okrzyki w typie "Precz z komuną" oraz sugestie, że zebrani mają coś wspólnego z KOD-em.
- My nie jesteśmy żadnym KOD-em - przekonywała - zamachu nie będzie. Mimo to pod jej adresem nadal sypały się mało pochlebne okrzyki. Mimo szczupłych sił przeciwnicy nauczycielskiej pikiety byli na tyle głośni, że Aleksandra Borówka zaproponowała, żeby się nie przekrzykiwać i zaprosiła do wyrażenia poglądów za pomocą jej megafonu. Z propozycji niezwłocznie skorzystał dawno nie widziany Jan Szmiendowski, były radny Rady Powiatu, a potem Rady Miasta, bardzo aktywny podczas pikiety.
- Nam zależy przede wszystkim na tym, żebyśmy dbali o nasze dzieci, bo dzieci są naszą przyszłością. Za tę wypowiedź otrzymał od nauczycieli gromkie brawa, ale był to koniec aprobaty dla jego słów. Gdy zaczął dowodzić, że gimnazja się nie sprawdziły, argumentując to danymi, które poznał jeszcze jako radny, nauczyciele zgodnie skandowali "Zabrać tubę, zabrać tubę!"
- Państwo nie wiecie, co się dzieje w tych gimnazjach, chuligaństwo, narkotyki i obniżenie poziomu szkolnictwa - kontynuował mimo to Szmiendowski. "Zabrać tubę" usłyszał w odpowiedzi. Jego wystąpienie skierowało spór na nowe tory. -Szkoła katolicka - krzyczał jakiś mężczyzna, szkoła laicka - odpowiadali nauczyciele. Ton wypowiedzi osób, które prawdopodobnie popierają reformę oświaty, był coraz ostrzejszy, temperatura, w jakiej artykułowali swoje poglądy, też ciągle rosła. Kilka razy, nieco bardziej powściągliwe osoby z ich towarzystwa, musiały studzić emocje, zapobiegając rękoczynom. Na zdjęciach widać, że Jan Szmiendowski też miał problemy z utrzymaniem rąk przy sobie i próbował siłą wyrwać megafon Borówce. Nową jakość dyskusji zdefiniował Lech Makowski, zwracając się do Aleksandry Borówki słowami' "Pierwsza macica Kwidzyna do lustrowania". Potem, przed naszą kamerą powiedział, że jest twarzą kwidzyńskiej skrobanki.
Mimo gorącej atmosfery, ze strony nauczycieli nie usłyszeliśmy ani jednego epitetu skierowanego pod adresem osób, które zakłóciły ich pikietę chociaż kilku apeli o dokształcenie, nie zabrakło. Niektórzy z kontrmanifestantów nie przebierali w słowach, a z czasem ich zapał zaczął się udzielać osobom opuszczającym pobliski pub. Jednego z takich osobników, wykrzykującego "jesteś chujem a nie Polakiem", w ostatniej chwili spacyfikowała policja. Nie wszyscy uczestnicy kontrpikiety wykazywali się taką zapalczywością. Przyjemnie zaskoczyła para trzymająca transparent z napisem "Popieramy cały nasz rząd. Życzymy wszystkim wesołych świąt" Tekst ozdobiony był niewielkim, czerwonym serduszkiem.
Po zakończeniu pikiety, która nie została przerwana głównie dzięki wytrwałości Aleksandry Borówki, rozmawialiśmy z nią na temat poglądów środowiska nauczycielskiego na reformę oświaty oraz celów pikiety. Do rozmowy wkrótce dołączyli sympatycy reformy, a przynajmniej osoby za takie się uważające. Pani, która zachowywała się bardzo powściągliwie podczas pikiety, a nawet kilkakrotnie studziła zapędy swoich kolegów, wśród poglądów, których kwestionować nie sposób, wyraziła również taki argument za reformą oświaty, że " nie można trzymać 6-latka razem z 17-latkiem w jednej szkole". Gdy próbowaliśmy dopytać ją o pogląd, będący jednak koronnym argumentem przeciwników likwidacji gimnazjów, zostaliśmy przywołani do porządku przez Lecha Makowskiego, który zapytał, czy przyszliśmy tu rozmawiać, czy uprawiać "swoja propagandę". Sam pan Makowski wyjaśnił nam, że jako absolwent dwuetapowego systemu kształcenia czyli 8 + 4, jest jego gorącym zwolennikiem. - "uważam, że rozwalenie systemu wychowania na 3 etapy krótkie, gdzie obowiązuje sprawozdawczość, obowiązuje przygotowanie, system testowy to rozwala, nie pozwala spokojnie nauczycielom pracować i wychowywać dzieci, bo to nie jest sprawozdawczość tylko wychowanie człowieka". Sens tej wypowiedzi zdradza, o co naprawdę może trwać spór wokół reformy oświaty. Przyszła szkoła będzie miała bardziej wychowywać w pewnym duchu niż przekazywać wiedzę, a dowodem na to mogą być również nowe podstawy programowe. Likwidacja gimnazjów ma za zadanie tylko dobitnie pokazać, kto tu teraz rządzi.
Materiał filmowy zawiera zapis całego spotkania oraz rozmowy z jego uczestnikami z obu stron. Obie części zrealizowane są na jednym ujęciu, ale pierwsza z dwóch kamer.
Komentarze