Trzy do czterech minut - tyle czasu ma człowiek, który znajdzie się w lodowatej wodzie. Potem zacznie się proces hipotermii, osłabienie reakcji i zdolności motorycznych, a następnie śmierć. Czasu na wydostanie się z wody jest więc bardzo mało. Jak ryzykowne jest chodzenie po niepewnym lodzie i jak pomóc sobie lub pechowcom, pod którymi załamał się lód, fachowo i sprawnie demonstrowali strażacy wyposażeni w specjalne wodoszczelne kombinezony. Chociaż zapewniały one również izolację termiczną, to chłód i tak dał się instruktorom we znaki. Nim ochrona zapewniana przez ich specjalny ubiór przestała działać, zdążyli zademonstrować kilka technik pozwalających na samodzielne wydostanie się z wody oraz techniki wyciągania przez osoby spieszące na ratunek. Najważniejsza zasada jest taka, aby w żadnym wypadku nie podchodzić w postawie wyprostowanej do miejsca załamania lodu, gdyż to najpewniejsza droga do tego, żeby w wodzie znaleźli się kolejni ludzie. Jeżeli decydujemy się ruszyć na pomoc, to koniecznie przywierając jak największą powierzchnią ciała do lodu i najlepiej podając coś nieszczęśnikowi w wodzie. Natychmiast też trzeba wezwać służby ratunkowe. Najlepiej jednak na lód wcale nie wchodzić, bowiem szansa na to, że ratownicy dojadą w cztery minuty jest nikła, a szansa na hipotermię i utonięcie wysoka. Pokaz został zorganizowany w ramach programu bezpieczne ferie, a o szczegółach technik ratunkowych oraz zasadach zachowania się w sytuacji, gdy pod kimś załamie się lód, opowiadał komendant powiatowy PSP starszy kapitan Dariusz Treć.
Komentarze