Na pewno słyszeliście o realizowanym w Kwidzynie, filmie „Żaklina”. Być może kilkoro z Was miało okazję w tej produkcji się pojawić. Mi nie było to dane i szczerze mówiąc, po sobotnim finale Kwidzyńskiej Akademii Filmowej, bardzo tego żałuję. Dlaczego? Z ust reżysera obrazu usłyszałam jak świetnie się podczas tej przygody bawiliście.
Skład jury Festiwalu Filmowego organizowanego przez Telewizję Kwidzyńską i Fundację Filantropijną Projekt był mi znany od dawna. Z racji tego, że w październiku rozpoczęłam studia na kierunku Wiedza o filmie i kulturze audiowizualnej, bardzo cieszyłam się na spotkanie z osobami, które kinem po prostu żyją. Tuż po zakończeniu finału dowiedziałam się, że mam przeprowadzić rozmowę z Marcinem Szuwarowskim, twórcą „Żakliny”. Pomyślałam, kurczę, o czym ja będę dyskutować z profesjonalistą?
Marcin Szuwarowski urodził się w Kwidzynie, ma dopiero 24 lata i jest absolwentem Warszawskiej Szkoły Filmowej. Napisał scenariusz i sam wyreżyserował przywoływany przeze mnie już obraz „Żaklina” czyli opowieść o przyjaźni oraz relacjach damsko-męskich (dość ryzykownych bo mamy tu do czynienia z romansem pomiędzy uczniem a nauczycielką). Niech Was jednak nie zmyli ciągłe pisanie o „Żaklinie”. Marcin tworzy już mniej więcej od piętnastego roku życia.
Nie chcę pisać o moich wrażeniach na temat tego „wywiadu” (nie wiem czy mogę tak to nazwać). Napiszę jednak, że Marcin to dla mnie nawet aż za skromny facet. Jeżeli chcecie wiedzieć jednak czy historia zawarta w „Żaklinie” jest prawdziwa, czym dla niego jest kino, dlaczego prawie wyleciał ze studiów, jak wyglądały jego szkolne imprezy i co myśli o filmowcach-amatorach z Kwidzyna, koniecznie obejrzyjcie materiał poniżej.
A ja korzystając z okazji serdeczne dziękuję Marcinowi za Bukowskiego.
Komentarze