Po wycieczce na Wimbledon postanowiłam odbiec od tematu sportu i swoje refleksje skierować na tematy związane z codziennym życiem Londynu. Postaram się poruszyć najbardziej aktualne i ciekawe, z mojej perspektywy, tematy. A więc - zaczynamy!
Kolejny tydzień "życia na Wyspach" za mną. Jak dotąd, największym zdziwieniem nie są dla mnie ogromne wieżowce, czy mieszanka kulturowa. Tym co zaskoczyło mnie, i to bardzo pozytywnie, jest.. pogoda. Bezchmurne słoneczne niebo, termometry wskazujące około 30 stopniowy upał - nigdy nie potraktowałabym takiego opisu angielskiej pogody serio. A jednak! Najwyższe temperatury od czasów 2006 roku - czyżbym przywiozła ze sobą upalne dni prosto z Polski? :)
Przebywając tutaj dłużej, zauważyłam zjawisko zupełnie niespotykane w naszym kraju. Przechadzając się High Street - ulicą, która stanowi centrum Ilfordu, mijałam kilka pubów, w których ku mojemu zdziwieniu nie spotkałam młodych ludzi, a osoby starsze. Moją uwagę zwróciła ostatnio grupa czterech pań (średnia wieku około 70 lat), które w najlepsze oddawały się głośnym dyskusjom, popijając przy tym bliżej nieznane mi trunki. Uważam, że to wspaniała sprawa, że osoby „ wcześnie urodzone” mogą pozwolić sobie tutaj na taką swobodę. W Polsce takie zjawisko jest trudne do wyobrażenia i rodzi się pytanie - dlaczego? Obyczaje, brak odpowiednich miejsc, czy środków, a może po prostu mentalność osób starszych, które myślą, że życie kończy się po 50-tce? Pewnie wszystko po trochu, ale Polska na pewno nie jest krajem tak przyjaznym osobom starszym jak Anglia. Poczynając od wysokości emerytur, które polskich seniorów ciągle skazują na walkę o przetrwanie i raczej nie pozwalają im myśleć o rozrywkach, a kończąc na braku miejsc dedykowanych ludziom, którzy weszli w jesień życia. Dziwi to o tyle, że dane demograficzne jednoznacznie pokazują, że nasze społeczeństwo, podobnie jak wszystkie europejskie, będzie coraz starsze i czas najwyższy, aby seniorzy stali się podmiotem działań pozwalających na godne życie. Może warto też pomyśleć o tym, aby tworzyć w naszym kraju miejsca, dostosowane specjalnie do potrzeb ludzi, którzy są młodzi nie tylko ciałem, ale przede wszystkim duchem.
Czym aktualnie żyje Londyn? Chyba każdy z Was niejednokrotnie słyszał o zbliżających się narodzinach najmłodszego członka rodziny królewskiej. Księżna Kate przebywa już w szpitalu św. Marii, a tłumy paparazzich czekają uważnie na moment, w którym pojawi się z niemowlęciem przed drzwiami budynku. Boję się pomyśleć, co będzie się działo na ulicach Londynu po narodzinach przyszłego następcy bądź następczyni tronu. Anglików ogarnął nieprawdopodobny szał związany z tym maluszkiem. Kubki, plakaty, maskotki - wszystkie możliwe gadżety opatrzone są teraz informacją o potomku Williama i Kate. Czy takie szaleństwo nie jest przesadzone? Moim zdaniem świadczy ono o niezwykłym przywiązaniu i szacunku Brytyjczyków do rodziny królewskiej. Czy Polaków stać na tak spontaniczne oraz nieco zwariowane celebrowanie? Patrząc na optymizm i radość, towarzyszące ludziom przy takich chwilach, nachodzi mnie myśl, że być może nasz naród również powinien pokusić się czasem o nutkę niekontrolowanego szaleństwa. To mniej lub bardziej skuteczny sposób na oderwanie się od szarej rzeczywistości, która na dobre wpłynęła na zachowania Polaków.
Tę część przemyśleń kończę opisem sytuacji bez precedensu, do której na Wyspach przyczyniła się Polka - Wioletta Smul. Nasza rodaczka, która działa w szeregach Greenpeace, jako jedyna zdobyła szczyt The Shard w Londynie - najwyższy budynek Unii Europejskiej! Do wspinaczki przystąpiło sześć aktywistek, ale ostatnie 18 z 310-metrowego budynku przemierzyła jedynie Polka. Założeniem działaczek było rozwieszenie na szczycie budynku transparentu z pejzażem Arktyki w proteście przeciw dewastacji tego regionu przez koncern Shell. Ostatecznie warunki pogodowe nie pozwoliły na zrealizowanie założenia, ale Polce udało się zawiesić na szczycie flagę z napisem "Save the Arctic". Dyrekcja budynku nazwała wyczyn kobiet "skrajnie niebezpiecznym". Na górze londyńskiego wieżowca na kobiety czekała policja, a działaczki spędziły noc w policyjnej izbie zatrzymań. Jak widać nasi rodacy działają na Wyspach bardzo aktywnie. Mogę śmiało napisać... Polak potrafi! :)
Dzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach. Może są tematy, które chcielibyście, abym poruszyła? Pozdrowienia z nietypowo gorącego Londynu!
Komentarze